Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
W dniach 21-28 września w chorwackim Vrsarze odbyły się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej sześcioosobowej. Czołowe miejsce zajęła w nich reprezentacja Polski, której podczas tej imprezy nie zabrakło również wiślackiego akcentu. W sztabie szkoleniowym polskiej ekipy znalazła się również fizjoterapeutka naszej Akademii Agnieszka Cyran. – Znalazłam ogłoszenie i pomyślałam, że warto będzie wzbogacić się o kolejne doświadczenie, zostałam wybrana, pojechałam na dwutygodniowe zgrupowanie, a potem już na mistrzostwa do Chorwacji – tłumaczy.
– Znając na co dzień pracę w klubie marzył mi się wyjazd z reprezentacją Polski. Był to kolejny cel postawiony na mojej zawodowej drodze. Była to tylko piłka amatorska, ale emocje, które nam towarzyszyły to niesamowite przeżycie. Stadion specjalnie wybudowany w centrum miasteczka, bo Vrsar liczy nieco ponad dwa tysiące mieszańców. Mecze przy sztucznym oświetleniu, hymn i wspaniali polscy kibice, których nie brakowało. Wszystko to tworzyło atmosferę – opowiada. Drużynie codziennie towarzyszyli dziennikarze z Polski, a wszystkie spotkania transmitowane były w TVP Sport.
Polacy osiągnęli całkiem niezłe wyniki. Bez problemu wyszli z grupy, następnie odprawili z kwitkiem Austrię, ale później odpadli po rzutach karnych z Bośnią i Hercegowiną, mimo że na 20 sekund przed końcem regulaminowego czasu prowadzili 2:1. – Pechowe spotkanie bardzo. Odpadając z ćwierćfinału nie mieliśmy meczu o konkretne miejsce, więc załapaliśmy się do przedziału 5-8. W grupie wysoko pokonaliśmy Francję, dwiema bramkami Cypr i przegraliśmy 0:1 z Czarnogórą. Trenerzy wspominali, że gra była lepsza niż rok temu – mówi Cyran. – Gra się po pięciu zawodników w polu plus bramkarz, więc przypomina to trochę futsal z przepisami z piłki nożnej: auty wyrzucane, a nie kopane, i tak dalej – wyjaśnia. W sztabie pani Agnieszka odpowiadała za opiekę nad zdrowiem zawodników. Przygotowanie ich do meczów, w ich trakcie i po. – Normalna praca, z którą mam styczność na co dzień– mówi.
Nie była to dla niej pierwsza styczność z inną niż piłka nożna dyscypliną. Mimo młodego wieku, do tej pory może pochwalić się mistrzostwem Polski w takich dyscyplinach jak koszykówka kobiet i futsal. – Fajnie jest móc się sprawdzić jak fizjoterapeuta w kilku dyscyplinach, ale chyba największe emocje i adrenalinę daje piłka – uśmiecha się. W Wiśle Kraków pracuje od 2012 roku. Prowadzi ćwiczenia stabilizacyjne, wzmacniające mięśnie, co pozwala zapobiegać kontuzjom. W przypadku ewentualnych urazów młodzi zawodnicy mogą liczyć na szybką i fachową rehabilitację. – Praca z dziećmi różni się od tej z dorosłymi. Młodsi nie umieją do końca sprecyzować, co im dokładnie jest. Często też nie chcą się przyznać, że coś im dolega bo chcą trenować. Ale z drugiej strony ich organizmy dużo szybciej się regenerują i szybciej się leczy u nich różne dolegliwości.
– Od dziecka miałam pasję do sportu i do piłki właśnie, więc gdy przyszedł czas żeby podjąć decyzję, co by tu robić w życiu to wymyśliłam sobie, że musi to być coś ze sportem. Pierwsza myśl – może psychologia sportu albo dziennikarstwo, ale szybko odnalazłam pasję do anatomii, więc wyszła z tego fizjoterapia. Zresztą jest to fascynujący zawód, nauka na całe życie – ciągle pojawiają się nowe metody, trzeba być na bieżąco. Na pewno nie żałuję wyboru– opowiada. – Środowisko sportowe jest dość specyficzne tu swoje trzeba przepracować, żeby ktoś cię dostrzegł i docenił. Pierwsze pół roku wolontariatu, później praca w Akademii, później przy koszykarkach i futsalistach Wisły. Teraz taka droga do reprezentacji. Mam nadzieję, że to nie koniec. Konsekwentnie pogłębiać swoją wiedzę, zdobywać doświadczenie i spełniać kolejne marzenia! – zapowiada z uśmiechem.