Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Rozmowa z Panem Zbigniewem Gowinem, która ukazała się na stronie funkcjaobywatel.pl .
Siłownia przy TS Wisła po raz kolejny zmienia szyld. Nie wiemy jeszcze, jak dokładnie będzie on wyglądać, ale wiemy, kto naprawdę za tym stoi. Wiemy też, kto nie stoi. I to z pierwszej ręki. Specjalnie dla portalu funkcjaobywatel.pl wywiadu na ten temat udzielił Maciejowi Szymańskiemu Pan Zbigniew Gowin.
W miniony weekend jedną z najważniejszych informacji w mediach było włączenie się wicepremiera Jarosława Gowina do akcji ratowania Wisły. Wstąpił do Socios i nawet dał się sfilmować podczas kopania piłki przy stadionie na Reymonta. Dwa dni potem ukazuje się komunikat TS Wisła, że Grupa Platinium nawiązuje współpracę z Towarzystwem Sportowym, z udziałem Zbigniewa Gowina, czyli Pana. Postawmy kropkę nad i – jest Pan synem Jarosława Gowina. Trudno nie doszukiwać się w tych faktach związku. Czyżby jakaś zmasowana akcja rodziny Gowinów w kierunku Wisły?
Mogło to zostać tak odebrane, ale proszę mi wierzyć, nie miałem pojęcia o wsparciu taty dla Socios, choć oczywiście wiedziałem, że losy klubu leżą mu na sercu.
To znaczy, że ojciec nie wie, czym zajmuje się syn?
Nie na bieżąco. Mamy z tatą, zresztą tak jak i zresztą rodziny, świetne relacje, ale z zasady nie wchodzimy w swoje drogi zawodowe i nie rozmawiamy o tym. Tak jest zresztą od samego początku zajmowania się przeze mnie biznesem. Kiedy przed laty powiedziałem ojcu, że mam takie plany, jasno postawił sprawę, że nie będzie mi pomagać. Ja to rozumiem i szanuję. Z drugiej strony bycie synem znanego ojca mocno utrudnia rozwój kariery przedsiębiorcy. Jestem dumny, bo mam super tatę, ale jednocześnie co chwila muszę udowadniać, że zawodowo mi nie pomaga, broń Boże niczego mi nie załatwia. Oprócz tego nie jestem słabiakiem, który nie potrafi sobie poradzić, jeżeli rodzice nie poprowadzą go za rączkę.
Czyli ma Pan za sobą doświadczenia biznesowe. Jest Pan młodym człowiekiem, można zapytać, ile ma Pan lat?
Jeżeli pyta Pan o wiek, to odpowiem w ten sposób. Mając osiemnaście lat rzuciłem szkołę i zaangażowałem się w działalność jednej z krakowskich organizacji wspierających osoby niepełnosprawne. W wieku lat dziewiętnastu już wiedziałem, co chcę robić: realizować projekty komercyjne, zarazem społeczne. Jednym słowem być przedsiębiorcą, którego inicjatywy wnoszą coś do naszego społeczeństwa.
Czyli jest Pan przedsiębiorcą społecznie odpowiedzialnym?
Po prostu uważam, że najlepszymi kandydatami na społeczników są przedsiębiorcy. Zaraz zobaczy to Pan w moim projekcie telemedycznym, a także w nowej inicjatywie, w którą się zaangażowałem i dzięki której teraz rozmawiamy.
I jak Panu idzie w biznesie?
Powiem wprost: zaliczałem porażkę za porażką. Długo wydawało się, że buntowniczo nastawiony małolat, bez wykształcenia, znajomości języków obcych, lekko się jąkający – co wynika z tego, że od lat towarzyszem mojego życia jest padaczka – nie ma prawa osiągnąć sukcesu. Ale wie Pan co? Zawsze miałem w dupie takie myślenie.
Wspomniał Pan o projekcie telemedycznym, brzmi bardzo tajemniczo, ale też obiecująco. O co chodzi?
Do projektu telemedycznego podchodzę tak samo, jak do wszystkiego, czym się zajmuję zawodowo – to połączenie celów biznesowych i społecznych. Mówiąc najogólniej powstaje bardzo poważna firma, która ma osiągnąć skalę działalności zdecydowanie wykraczającą poza granice kraju. Ale ważniejsze jest to, że na jej przykładzie pokażemy, że przedsiębiorstwa z Polski mogą konkurować z amerykańskimi, a przede wszystkim przybijemy piątkę i damy wsparcie dzieciakom skrzywdzonym przez los i samotnym matkom. To moja wielka ambicja, aby stać na czele teamu, który zbudował firmę z sukcesem biznesowym na miarę technologicznych perełek, ale dodatkowo, która będzie dawać ludziom fest projekt społeczny, którego skuteczność może być porównywana z tym, co robią np. Szlachetna Paczka, czy Caritas.
Świetnie, ale czym ta firma konkretnie będzie się zajmować?
Proszę mi wybaczyć, ale wolałbym szczegółowo opowiedzieć o tym projekcie wtedy, gdy będziemy już po oficjalnym debiucie rynkowym, który nastąpi niebawem – choć niestety z dużym opóźnieniem. Takiego podejścia nauczyło mnie doświadczenia związane z tymi, którzy nasz świetny koncept próbowali wykorzystać do własnych celów. Odbijało mi się to czkawką bardzo długo, aż do momentu pozyskania dużych biznesowych i społecznych partnerów. Teraz wolę dmuchać na zimne.
To przejdźmy do najważniejszego tematu naszej rozmowy. Co zamierza Pan robić na Reymonta?
Razem z Grupą Platinium oraz Zarządem Towarzystwa Sportowego Wisła postanowiliśmy nawiązać współpracę w celu stworzenia nowego sport klubu, który zastąpiłby dotychczasową siłownię. Już samo określenie sport klub wskazuje, że miejsce to ma zasadniczo zmienić swój charakter, na zdecydowanie prospołeczny, prorozwojowy i silnie związany ze zdrowiem.
W komunikacie Wisły jest mowa o działaniach długofalowych. Czyli chodzi nie tylko o siłownię?
Chodzi o stworzenie i wdrożenie całościowej koncepcji rozwoju sportowego i społecznego, we współpracy Wisły, Platinium oraz tworzonej w tym celu nowej firmy, którą będę miał przyjemność współzarządzać. Dodatkowo zależy mi na współpracy z jednostkami publicznymi: społecznymi, samorządowymi, naukowymi.
To proszę jakoś przybliżyć tę koncepcję.
Niestety, nie jest to jeszcze właściwy moment, bo zależy nam na tym, aby zanim ją zaprezentujemy mediom przedstawić założenia Prezydentowi Miasta Krakowa oraz koordynatorom poszczególnych sekcji sportowych TS Wisła. Byłoby świetnie, gdyby zechcieli razem z nami współtworzyć koncepcję i zaakceptować wspólne cele, dla dobra krakowian. Tym bardziej, że nasz projekt będzie miał wpływ na rozwój życia społecznego i sportowego mieszkańców Krakowa, szczególnie młodych sportowców, a także osób z niepełnosprawnościami, starszych, pokrzywdzonych przez los. I to jest właśnie ten aspekt społeczny, który stanowi wspólny mianownik wszystkich moich działań.
Dla mnie i pewnie dla wielu innych osób sprawa jest dość prosta: krakowska sieć klubów fitness Platinium wynajmuje od TS Wisła siłownię na Reymonta i otwiera tam swoją filię. Po co trzecia firma, inna nazwa?
To będzie dość jasno wytłumaczone w komunikacie Platinium, który ukaże się jeszcze dziś, i ja nie mam tu wiele do dodania. Mogę jedynie powiedzieć, że wynika to z zupełnie innej koncepcji tego projektu, niespotykanej do tej pory w innych miejscach. Mogę też zapewnić, że Bartosz Gibała, właściciel Grupy Platinium, jest bardzo dobrym przedsiębiorcą, który wie, dlaczego postępować tak, a nie inaczej. I jeszcze jedno. Ta pozornie prosta sprawa wcale taka prosta nie jest, bo to nie tak, jak Pan mówi, że Platinium wchodzi na Reymonta, robi remont, zmienia szyld i zaczyna działać tak samo, jak w innych swoich klubach. Sport klub to fragment większego projektu, który wymaga odrębnej marki i odrębnej organizacji.
Bartosz Gibała to brat Łukasza Gibały, obecnie radnego miasta Krakowa.
Tak, obaj są moimi kuzynami.
Aha, to już wiemy, dlaczego załapał się Pan na ten biznes. Tata nie pomógł, za to znalazł się kuzyn.
Potraktuję to jako kiepski żart. Współpracować z kimś, bo jest się rodziną? To nieprofesjonalne i prowadzi donikąd. Bartosz od lat obserwował, jak w ciszy opracowywałem swój projekt związany z telemedycyną, którego rozwój pochłonął i kosztował mnie wszystko, co miałem. Wprowadzam go na rynek dopiero po czterech i pół roku pracy, co tym, którzy to obserwowali chyba najlepiej udowodniło, że pomysłów, determinacji i chęci do rozwoju ciekawych inicjatyw mi nie brakuje. Finalnie, firma zaraz będzie miała rynkowy debiut, a zupełny przypadek sprawił, że w tym samym czasie zabraliśmy się z Bartoszem za nowy, pasjonujący i potrzebny projekt.
A jaka jest w tym rola Łukasza?
Łukasz nie angażuje się w to w żaden sposób. I na pewno tak pozostanie, bo bracia również pilnie dbają o to, aby ich sprawy się nie krzyżowały.
To na koniec sprawa najtrudniejsza. Wchodzicie Panowie na teren, nazwijmy to delikatnie, o złej sławie. Nie boicie się?
Panie Redaktorze, dzięki naszym działaniom skorzysta Kraków, skorzystają dzieciaki, sportowcy, seniorzy, osoby niepełnosprawne. To wielka motywacja. Nie, tu nie ma miejsca na myślenie w kategorii “boimy, nie boimy” i myślę, że absolutnie wszyscy, gdy zobaczą efekty naszej wspólnej, ciężkiej i uczciwej roboty, jaką tam wykonamy, przyklasną nam. I chętnie skorzystają z możliwości rozwoju, jakie damy im dzięki współpracy Grupy Platinium z TS Wisłą. No i ze mną.
Oby stało się tak, jak Pan mówi.
Serdecznie Panu tego życzę i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję serdecznie.
źródło: https://funkcjaobywatel.pl/dzieki-naszym-dzialaniom-skorzysta-krakow/