Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Już za dwa dni piłkarze Wisły zagrają kolejne spotkanie ligowe. Przeciwnikiem Białej Gwiazdy będzie Wisła Płock. Warto przypomnieć sobie spotkanie z mazowieckim zespołem do jakiego doszło trzynaście lat temu.
Przed wojną o takich meczach mówiło się „husarski kawał”, później wyniki tych spotkań określano mianem „hokejowych”. W Płocku doszło do arcyciekawego spotkania, w którym obydwie drużyny stoczyły pasjonujący pojedynek.
Mecz odbył się 10 kwietnia 2004 w Płocku. Była to Wielka Sobota, a Wisła przyjeżdżała na Mazowsze jako lider Ekstraklasy, który wiosną wygrał wszystkie mecze. Tydzień wcześniej Biała Gwiazda wygrała z Amiką na swoim stadionie, tym samym de facto „odpalając” wroniecki team z walki o mistrzostwo Polski.
Tego dnia Henryk Kasperczak prowadzący wówczas zespół z Krakowa nie mógł wystawić Damiana Gorawskiego i Mauro Cantoro, którzy pauzowali za kartki. Na ławce zostali także Marcin Baszczyński i Nikola Mijajlovic. W ich miejsce w składzie Wisły pojawili się: Maciej Stolarczyk, Mariusz Jop, Paweł Strąk i… Tomasz Frankowski, który wtedy nie cieszył się zbyt dużym zaufaniem trenera Wisły, a zaczął przekonywać do siebie dopiero po golu z Amicą.
Spotkanie zaczęło się bardzo dobrze dla Białej Gwiazdy. Pierwszego gola zdobył po podaniu Mirosława Szymkowiaka Kalu Uche w siódmej minucie meczu. Potem jednak zdarzyło się coś, czego nikt nie spodziewał się w obozie Białej Gwiazdy. Dwa trafienia Ireneusza Jelenia z 10 i 18 minuty dały Płocczanom prowadzenie. Szansę na wyrównanie miał Maciej Żurawski, ale piłka znalazła się w rękach Pawła Kapsy. O ile przy stanie 2-1 można się było zdziwić, o tyle po kolejnych 20 minutach Wiślacy przeżyli szok osobowościowy. Najpierw Geworgian podał do Dariusza Gęsiora, a doświadczony ligowiec pięknym trafieniem pokonał Majdana w 30 minucie, osiem minut później z kolei ten sam zawodnik wykorzystał zamieszanie pod nasz bramką i zdobył gola na 4-1. Wisła odpowiedziała golem zza pola karnego Mirosława Szymkowiaka w 42 minucie.
W przerwie Henryk Kasperczak zdjął z boiska Piotra Brożka i Pawła Strąka, w ich miejsce wprowadzając Edno i Martinsa Ekwueme. Druga połowa to niemal oblężenie bramki gospodarzy strzeżonej przez Pawła Kapsę. Próbował Żurawski, Frankowski, a na końcu najbliżej szczęścia był Stolarczyk. Za każdym razem Kapsa ratował swój zespół. Nadzieje na końcowy sukces przywrócił zespołowi Białej Gwiazdy Maciej Żurawski, który w swoim stylu zza pola karnego dał Wiśle kontaktową bramkę w 76 minucie. Wynik meczu ustalił w 90 minucie Frankowski, a Wisła była bliska zdobycia jeszcze jednego gola w doliczonym czasie gry, ale Piotr Duda obrońca Wisły Płock wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Kalu Uche.
Tydzień po tym spotkaniu Wisła ograła u siebie Legię i pewnie zmierzała po dziewiąty tytuł mistrza Polski.