Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Wywiad z Katarzyną Trzeciak- zawodniczką Wisły Kraków i reprezentacji Polski.
Jakie są Pani pierwsze wrażenia związane z Krakowem i Wisłą?
Na pewno pozytywne. Bardzo fajne miasto, które bardzo lubię i nieraz je wcześniej odwiedzałam. Można dużo pozwiedzać, spróbować każdej kuchni, każdy w Krakowie znajdzie coś dla siebie. Jeżeli chodzi o drużynę, to nie mogę na nic narzekać i mam nadzieję, że tak zostanie.
Drużyna koszykarek zaczęła sezon z opóźnieniem. Jak Wy reagowałyście na kłopoty związane z blokadą licencji niektórych zawodniczek czy dwoma kolejkami przymusowej pauzy?
Na pewno nie była to komfortowa sytuacja, bo kiedy zna się termin rozpoczęcia rozgrywek, to każdy czeka na ten pierwszy oficjalny mecz i czuje się związaną z tym euforię, a tu nagle trzeba czekać. Nie jest to fajna sytuacja, bo okres przygotowawczy się przedłuża. Jednak trener nas uczulał na to co mamy robić i skupiłyśmy się tylko na pracy.
Wspomniała Pani o trenerze Stefanie Svitku. Miała Pani okazję pracować z nim w zeszłym sezonie w Enerdze Toruń. Po sezonie zasadniczym Energa nie będąc topową drużyną ligi zajmowała drugie miejsce. Jak może Pani ocenić metody szkoleniowe trenera, jego podejście do zespołu?
Uważam, że jest to bardzo dobry szkoleniowiec. Przez to, że pracowałam z nim w zeszłym sezonie zdecydowałam się na grę w Krakowie. Ma bardzo dobre podejście, treningi są mocne, wymagające, trener dba o szczegóły. Myślę, że to jest kluczem do scalenia drużyny. Po treningu można z nim porozmawiać jak z normalnym człowiekiem, mamy z nim cały czas kontakt nie tylko na zajęciach. W ubiegłym sezonie nikt nie stawiał na Energę, ale trener zbudował taką atmosferę w zespole, dzięki której zajęłyśmy to drugie miejsce.
Trener Svitek słynie ze sporej ekspresji na ławce trenerskiej. W jaki sposób to wpływa na drużynę? Szalenie istotne przecież jest to, jak szkoleniowiec reaguje na wydarzenie boiskowe.
Nie przeszkadza mi to, ponieważ wychowałam się na trenerze, który był impulsywny. Każdy zawodnik inaczej podchodzi do różnych sytuacji, w różny sposób reaguje na krzyki. Ekspresja trenera jest spowodowana jednak tylko tym, abyśmy dobrze wykonywały swoje zadania na parkiecie.
W pierwszym meczu z Artego w pewnym momencie trener miał stwierdzić, że możecie grać co chcecie. To prawdziwa historia, czy anegdota wymyślona na potrzebę chwili?
Ja czegoś takiego nie słyszałam. Wiadomo, że był taki moment po pierwszej kwarcie, że wszystkim opadły ręce, bo przegrywałyśmy sporą różnicą punktową w naszym pierwszym meczu i trzeba było jakoś z tego wyjść. Nie do końca też byłyśmy w rytmie meczowym, bo liga dla nas zaczęła się dwie kolejki później. Trener powiedział więc kilka słów, ale my jako zespół mamy swój system i wiemy jak mamy grać.
Od początku października trwa akcja #DORZUCDOKOSZA. Jak Pani skomentuje pomoc dla najbardziej utytułowanej drużyny w polskiej żeńskiej koszykówce?
To kapitalna sprawa. Kiedy jest się w tarapatach to warto skorzystać z pomocnej dłoni, którą ktoś do nas wyciąga. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było koszykówki na Wiśle. Dziękujemy wszystkim za pomoc.
Ten sezon to dwa zwycięstwa –jedno bardzo wysokie w Toruniu- i dwie porażki w tym wyraźna w Polkowicach. Czego Pani zdaniem brakuje Wiśle, aby ustabilizować swoją formę?
Zaczęłyśmy sezon dobrze, ale po dwóch zwycięstwach chyba za wcześnie pomyślałyśmy, że już jest dobrze i wszystko przyjdzie łatwo. Tak niestety nie jest. AZS Gorzów jest bardzo dobrym zespołem co pokazał już w zeszłym sezonie, podobnie jak CCC Polkowice, który ma świetny skauting i bardzo dobre przygotowanie. W ostatnich meczach nie grałyśmy swojej koszykówki, nie byłyśmy agresywne i bardzo brakowało nam siły pod koszem, nie robiłyśmy zbiórek. To przeważyło.
Czwartkowy mecz ze Ślęzą to dla Was szalenie ważny pojedynek. Mocny przeciwnik, ale i mecz z podtekstem, bo Pani Dominika Owczarzak wybiegnie na parkiet przy Reymonta. Czy na to spotkanie mobilizujecie się szczególnie, czy po prostu traktujecie go jako kolejny mecz ligowy, w którym musicie odnieść zwycięstwo?
Ślęza Wrocław jest jak najbardziej w naszym zasięgu. W tym spotkaniu nie ma faworyta, bo co prawda wygrały ostatnio w Gorzowie Wielkopolskim, ale uważam, że mecz meczowi nierówny. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego jak tam zagrały i nie pozwolić im zrobić tego z nami. Uważam, że mamy szansę, zwłaszcza, że gramy na własnej hali i mam nadzieję, że wygramy to spotkanie. To, że Dominika gra w Ślęzie, nie ma żadnego znaczenia. My chcemy odnieść zwycięstwo tuż przed przerwą reprezentacyjną.
Jako jedyna zawodniczka Wisły Kraków udaje się Pani na zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczem z Wielką Brytanią. Jak Pani podchodzi do tego powołania?
Bardzo się cieszę. Za każdym razem, kiedy gram w reprezentacji czuje dumę. Nieważne czy jest to kadra 5×5 czy 3×3. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie, że kolejny trener mnie powołał, a ja znalazłam się w reprezentacyjnej czternastce.
Jakieś typy na mecz z Wielką Brytanią?
Wielka Brytania jest ostatnio na topie, co widać po EuroBaskecie. Na pewno sztab i zawodniczki zrobią wszystko aby zaprezentować się jak najlepiej.
Latem występowała Pani w kadrze 3×3 między innymi z byłą zawodniczką Wisły Agnieszką Szott-Hejmej. To było dla Pani ciekawe doświadczenie, coś nowego?
Mi się to podoba. Gra jest bardziej agresywna, można sobie na więcej pozwolić, jest kontakt. Dzięki temu całe wakacje jestem w formie. Dla mnie to jest fajna gra, szybka, całkiem inny świat. Można wiele wyciągnąć z koszykówki 3×3, a później użyć tego na normalnym boisku.
Wisła nie jest już tak mocna jak w ostatnich latach. Mając na uwadze jednak trenera, który potrafi osiągać wyniki z zespołami bez gwiazd i Waszą całkiem dobrą kadrę, jaki cel stawiacie sobie na ten sezon?
Każda z nas jest ambitna i walczy o zwycięstwo w każdym meczu. Być może jest nas mało i mamy różne braki, ale realizujemy swoje założenia. Jeśli będziemy się ich trzymać, to sprawimy niejedną niespodziankę, jak chociażby w meczu z Artego.
Odchodząc od tematu sportu. Ukończyła Pani elitarne Międzynarodowe Liceum Ogólnokształcące Imienia Ignacego Paderewskiego w Lublinie. Jak wspomina Pani swoje szkolne czasy?
Bardzo dobrze. Miałyśmy klasę sportową jako koszykarki, co więcej w klasach było po kilkanaście osób, były świetne warunki do gry i nauki.
Ostanie słowo należy do Pani.
Chciałam zaprosić wszystkich kibiców na mecz ze Ślęzą Wrocław. Mimo dwóch ostatnich porażek stać nas na zwycięstwo i walki na pewno nie zabraknie. Liczymy na Wasze wsparcie!