Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Była sobota czternastego maja 2005 roku. Wisła grała zwyczajny mecz ligowy z Odrą Wodzisław. Biała Gwiazda prowadzona przez Wernera Liczkę zasiadała na fotelu lidera i zmierzała po kolejny mistrzowski tytuł. Odra z kolei była drużyną, dla której największym sukcesem byłoby utrzymanie się w ekstraklasie. O to właśnie walczyli piłkarze reprezentujący barwy klubu znad czeskiej granicy. W osiągnięciu sukcesu miał im pomóc Franciszek Smuda. W styczniu 2005 roku „Franz” wrócił w rodzinne strony, aby pomóc swoim „ziomkom”.
Wisła pod wodzą Wernera Liczki nie przypominała zespołu, który prowadził Henryk Kasperczak. Kibice narzekali na styl, kiepską grę, jednakże krakowscy piłkarze wciąż byli jedynym niepokonanym zespołem w ligowej stawce i pewnie dzierżyli palmę pierwszeństwa w tabeli. 6 maja 2005 roku wygrali także derby przy Kałuży, co pozwoliło wielu kibicom na nieco bardziej pozytywne spojrzenie w stronę Wernera Liczki. Co więcej gra Wisły znowu zaczęła wyglądać efektowanie.
Spotkanie z Odrą Wodzisław jak już zostało napisane w pierwszym akapicie raczej nie aspirowało do hitu kolejki. Za taki z pewnością uchodził mecz w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie zmierzyła się Dyskobolia z Legią Warszawa, a więc dwa goniące krakowską Wisłę zespoły. Jednakże pojedynek przy Reymonta miał szansę zostać historycznym. Jedynym warunkiem, który trzeba było spełnić, to nie pozwolić Odrze wygrać. Futboliści Białej Gwiazdy mieli bowiem tego dnia szansę na pobicie dwóch ligowych rekordów. Pierwszym z nich była passa 48 meczów bez porażki na własnym stadionie, który należał do Legii Warszawa. Drugi 37 meczów z rzędu bez porażki w lidze, który wyśrubował łódzki Widzew.
Mecz rozpoczął się w sobotę 14 maja 2005 roku o godzinie 19:30. Wisła wystąpiła w de facto najsilniejszym składzie, brakowało tylko pauzującego ze czerwoną kartkę w derbach Radosława Sobolewskiego. Wychowanka Jagielloni Białystok zastąpił w składzie Martins Ekwueme. Na wejście piłkarzy bardzo ciekawą oprawę zaprezentowała Ultra Wisła, która dotyczyła ligowych rekordów. Jej przesłanie brzmiało „Grając w Wiśle, możesz więcej!”.
Tego wieczora święto postanowiła jednak popsuć krakowianom Odra, która po nieporozumieniu w polu karnym Wisły zdobyła pierwszego gola za sprawą Wojciecha Myszora w czternastej minucie. Radość gości nie trwała jednak zbyt długo, albowiem już w sześć minut później gola po podaniu Marka Zieńczuka zdobył Maciej Żurawski.
https://www.youtube.com/watch?v=C51vwb0mzzg
Wisła miała jeszcze w pierwszej połowie bardzo dogodne sytuacje do zdobycia gola. Najpierw „setkę” zmarnował Tomasz Frankowski, który w wyśmienitej sytuacji podbramkowej znalazł się po podaniu Mauro Cantoro, potem minimalnie przestrzelił rozgrywający kapitalne zawody Jakub Błaszczykowski.
W drugiej połowie Biała Gwiazda wrzuciła piąty bieg. Swoje trzy grosze dorzucił też Liczka, który zmienił Ekwueme na Nikolę Mijajlovica. Serb zajął miejsce na lewym skrzydle, a Marek Zieńczuk zszedł do środka i de facto grał jako wolny elektron za plecami napastników. Efekt tej zmiany dostrzegli kibice w pięćdziesiątej siódmej minucie, kiedy po centrze Macieja Żurawskiego z rzutu rożnego „Zieniu” celnie uderzył głową i Wisła prowadziła 2-1.
Bardzo dobrze układała się współpraca tercetu Zieńczuk-Błaszczykowski-Żurawski, którzy co rusz dochodzili do sytuacji strzeleckich. Kropkę nad i postawił w siedemdziesiątej piątej minucie Żurawski, który ustalił wynik spotkania na 3-1.
https://www.youtube.com/watch?v=mubw33tZMwo
Wisła wygrała, pobijając ligowe rekordy, by po jedenastu dniach cieszyć się z trzeciego z rzędu, a dziesiątego w historii mistrzowskiego tytułu.