Potencjał Białej Gwiazdy

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 18 września 2017

Wiślacki Przegląd Prasy.

Przegląd Sportowy w ubiegłym tygodniu skupił się na hiszpańskiej części zespołu Białej Gwiazdy. Wywiadu tej gazecie udzielił dyrektor sportowy Białej Gwiazdy Manuel Junco. Udzielił on wielu ciekawych odpowiedzi na pytania związane z transferami, a także stylem gry Wisły Kraków.
Spodziewał się pan, że uda się ściągnąć do Wisły zawodnika z takim potencjałem?
Manuel Junco: Dlaczego nie? Gdy rozmawiałem z jego agentem miał dla niego pięć ofert. Przekonaliśmy ich, że przenosiny do Polski będą najprostsze ze względu na podobny styl piłki. Denys jest przyzwyczajony do walki z silnymi środkowymi obrońcami. Podobało im się też to, że trener jest z Hiszpanii, a to zapowiada, że treningi będą nieco bardziej techniczne.
Marko Kolara obserwował pan już 6 lat temu, jako skaut Liverpoolu. Co wtedy zapisał pan w notesie?
Manuel Junco: Marko był wtedy śledzony przez niemal wszystkie topowe europejskie kluby. Był oceniany jako jeden z największych talentów w Chorwacji. Dinamo to nie jest łatwy klub dla młodych graczy, rywalizacja jest bardzo duża. W ostatnim dniu okienka transferowego pojawiła się szansa, by go ściągnąć. Wierzymy, że ma potencjał, by w naszym zespole szybko stać się jeszcze lepszym piłkarzem.
Jest pan zaskoczony, że Carlitos tak szybko stał się gwiazdą ligi?
Manuel Junco: W przypadku każdego transferu do Polski jest pytanie, czy poradzi sobie z fizyczną stroną piłki. Ale i pod względem technicznym ta liga jest bardzo dobra. Podobnie jak w Bundeslidze – piłkarze muszą mieć odpowiedni balans między stroną fizyczną a techniczną. Transfery do Polski to nie jest prosta sprawa. Nie ma gwarancji, że piłkarz z Primera Division poradzi sobie z kontaktową piłką. Co do Carlitosa – uważaliśmy, że w Hiszpanii był niedoceniany i może grać na znacznie wyższym poziomie. On ma coś, co w futbolu jest bardzo cenne – smykałkę do strzelania goli. Gdy zaczęliśmy z nim rozmawiać zauważyliśmy, że od strony mentalnej też wszystko jest w porządku. To chłopak, który lubi ciężką pracę, a w transferze do Wisły widział dużą szansę.
W składzie Wisły jest już 7 Hiszpanów. Czy może być ich więcej? Czy w ogóle zwracacie na to uwagę?
Manuel Junco: W Lechii jest sześciu piłkarzy z Portugalii (dwóch z nich ma podwójne obywatelstwo), w Cracovii sześciu Słowaków i nikt na to nie zwraca uwagi. Koronę objął trener z Niemiec i już jest tam pięciu Niemców. Pep Guardiola idzie do Manchesteru City, w bramce ma reprezentanta Anglii, ale i tak ściąg Claudio Bravo. Dla Kiko ważne było, aby mieć graczy, których zna i wie, że będą ciężko pracować. Futbol jest coraz bardziej międzynarodowy, w Chelsea jest czterech Anglików. Ściągając piłkarzy patrzysz na to, czy w określonym momencie dadzą ci to, czego potrzebujesz. Ważne też by wiedzieć, jaka jest sytuacja w klubie i musisz uważnie patrzeć na finanse.
(…)
Ramirez często nastawia ostatnio drużynę defensywnie. Nie chcecie, aby Wisła grała bardziej ofensywnie?
Manuel Junco: Rok temu przegrywaliśmy u siebie ze Śląskiem 1:5 i dziś nikt nie pamięta, czy w tamtym meczu graliśmy defensywnie czy ofensywnie. Wszyscy pamiętają wynik. W sporcie kluczowy jest wynik. Wiemy, że to jest Wisła i ludzie oczekują fajnego futbolu. Ale pierwsze są wyniki, a żeby je osiągać, musisz być solidny w obronie. W ostatnich meczach, szczególnie wyjazdowych, mieliśmy z tym problem. Traciliśmy po 3 gole, a to znaczy, że musisz strzelić 3, by przynajmniej zremisować. Musimy się rozwijać, poprawić grę w obronie, osiągać lepsze wyniki. A jak wtedy dodatkowo pojawi się atrakcyjna gra, to będzie świetnie.
Jakie cele stawiacie przed trenerem po zamknięciu okna?
Manuel Junco: Chcemy być lepsi z meczu na mecz. Jeśli tak będzie – w ślad za tym przyjdą odpowiednie wyniki.

W innym artykule w „PS” możemy znaleźć ciekawy tekst na temat Frana Veleza pod tytułem „ŻOŁNIERZ WEZWANY PRZEZ KIKO. VELEZ JEST W WIŚLE OD CZARNEJ ROBOTY”. O znajomości ze szkoleniowcem Wisły opowiada w nim sam zawodnik. –Pochodzę z Tarragony, czyli miasta, w którym urodził się również nasz trener. Kiko trenował mnie wcześniej przez cztery lata. Dwa w juniorach, rok w rezerwach, a potem w pierwszym zespole. Znamy się od dawna, dlatego mnie tu wezwał. Ja też mam do niego sentyment, bo wprowadził mnie do seniorskiej piłki. Ma duży dystans i rzuca żartami, ale jest przede wszystkim wielkim fachowcem. Jest pracowity jak pszczoła. W Hiszpanii o takich jak on mówi się, że pracują częściej niż lodówka – tłumaczy Hiszpan. W dalszej części artykułu możemy natrafić między innymi na wspomnienia z gry Veleza przeciwko jednym z najlepszych zawodników świata.
W Hiszpanii Velez mógł grać z najlepszymi zawodnikami świata, ale wspomina to w bardzo niewdzięczny sposób. Niedawno Marco Veratti po meczu reprezentacji Włoch przegranym 0:3 z Hiszpanią powiedział: „Cierpiałem, grając przeciw Isco. Byłem mocno zaskoczony jego występem. Nawet Messi nie wchodzi na taki poziom. Kiedy założył mi ‚siatkę”, miałem ochotę stanąć i bić mu brawo”. Podobne odczucia ma pomocnik Białej Gwiazdy. – Grałem przeciwko najlepszym na świecie, ale najgorzej wspominam Isco. Jego było zatrzymać najtrudniej. Ma niesamowity dryg. Koledzy śmiali się, że jeszcze po meczu się odkręcałem, bo wsadził mnie na niezłą karuzelę. Nie potrafiłem przewidzieć żadnego jego ruchu. Kiedy zszedłem w końcówce spotkania, przegrywaliśmy 1:2, ale jeszcze wbili nam dwie bramki w końcówce. Z Barceloną prowadziliśmy nawet 1:0, ale w końcówce Neymar i Luis Suarez załatwili nas i odrobili straty – wspomina.
Z tamtych spotkań Velez najbardziej zapadł w pamięć Leo Messiemu. – Trochę mnie zwyzywał. Miał dość, bo dostał sporo kopniaków, ale i tak wykonywał świetnie swoją pracę. W pewnym momencie podszedł do mnie i rzucił: „Hej, pierdoło, uspokój się, już poczułem”. Messi wydaje się cichy, ale lubi sobie pogadać. I do rywali, kiedy mu coś nie pasuje i do kolegów, którymi często dyryguje. Mnie nie udało się go uciszyć – twierdzi Velez.

W „Gazecie Krakowskiej” nie mogło z kolei zabraknąć komentarza do sobotniego występu Wisły przeciwko Piastowi. Tym razem ciekawymi opiniami podzielił się z kibicami Maciej Sadlok, który zresztą w meczu z Piastem pełnił rolę kapitana Białej Gwiazdy. –O stylu już niedługo nikt nie będzie pamiętał, a trzy „oczka” się dopisuje. Mamy nad czym pracować. Mamy dość dużo punktów, jeśli popatrzeć na naszą drużynę, na to jak jest przebudowywana. Teraz trzeba zadbać o styl. Dochodzą cały czas nowi zawodnicy i trudno to wszystko ot tak, od razu sklecić. Dziwne też byłoby, gdyby od razy wszystko się zazębiało. Wiemy, że jesteśmy drużyną z potencjałem, ale dużo pracy przed nami. Były reprezentacyjny obrońca odniósł się także do najbliższych spotkań i aktualnej sytuacji w tabeli. Na pewno musimy zagrać lepiej – tłumaczy Maciej Sadlok. – Tak jak mówiłem, przed nami dużo pracy. Korona zagrała fajny mecz, każdy o tym mówi, ale nie mają żadnych punktów. To też musimy brać pod uwagę. My jesteśmy drużyną, która się buduje. Dochodzą zawodnicy i nie jest to tak łatwo wszystko sklecić. Potrzebujemy trochę czasu, żeby ten styl sobie wypracować. Osobom, które narzekają na styl Białej Gwiazdy lewy defensor przypomina, że Wisła ciągle skutecznie punktuje. –To nie wzięło się z niczego. Nikt nam tych punktów za darmo nie rozdaje, pracujemy na nie ciężko. Może nie jest to tak piękne, ale zdobywamy punkty, co jest też bardzo ważne.