Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Siedemnaście lat temu Wisła zdobyła jedyny w swojej historii Puchar Ligi.
W niedzielę 3 czerwca doszło na stadionie Wisły do swego rodzaju wyjątkowego meczu. Przy Reymonta rozegrano nie tylko rewanżowe spotkanie finału Pucharu Ligi, ale i obchodzono jubileusz 95-lecia Naszego Klubu. Na prośbę Wisły zresztą zamieniono wtedy kolejność spotkań finałowych.
Zanim jednak doszło do czerwcowego spotkania Biała Gwiazda musiała na swojej drodze pokonać kilka przeszkód. Pierwszą z nich był zespół Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski. 30 sierpnia 2000 roku na stadionie Grodziszczan padł bezbramkowy remis. Znacznie ciekawiej było 6 września przy Reymonta. Ówczesny trener Wisły Orest Lenczyk nie zamierzał potraktować spotkania ligowego pucharu po macoszemu i desygnował do gry naprawdę interesującą jedenastkę. Już po 15 minutach Wisła prowadziła 2-0. Najpierw w 10 minucie celnie główkował Maciej Żurawski, a pięć minut później Marek Zając wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wbił futbolówkę do siatki po centrze z kornera Olgierda Moskalewicza. Popularny „Olo” w 59 minucie wykonywał rzut wolny, a piłkę po jego strzale „wypluł” przed siebie Dariusz Brzostowski bramkarz Dyskoboli. Z dobitką pospieszył Grzegorz Pater i Wisła prowadziła już różnicą trzech bramek. W 74 minucie na 4-0 podwyższył Tomasz Frankowski, który wykorzystał podanie Marcina Baszczyńskiego. Honor gości uratowali Piotr Piechniak i Philip Umokoro, którzy zdołali pod koniec dwukrotnie pokonać Artura Sarnata. Wisła wygrała ostatecznie 4-2, a w ćwierćfinale czekała już na nią warszawska Legia.
18 października 2000 roku na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie doszło do bardzo ciekawego spotkania. Z przebiegu gry lepsza była Legia, ale Wiśle udało się wywieźć ze stolicy remis. Biała Gwiazda zresztą jako pierwsza strzeliła gola w tamtym meczu. W 5 minucie długą prostopadłą piłkę posłał Radosław Kałużny, a Olgierd Moskalewicz bez namysłu huknął lewą nogą pokonując tym samym Wojciecha Kowalewskiego. Warszawiakom udało się zdobyć jednego gola, a jego autorem był w 67 minucie Cezary Kucharski. Przed rewanżem w Mieście Królów Polski w nieco lepszej sytuacji była Wisła. Drugie spotkanie ćwierćfinałowe Pucharu Ligi rozpoczęło się w niedzielę 26 listopada o godzinie 12:30. Orest Lenczyk po raz kolejny pokazał, że wszystkiego można się po nim spodziewać i posadził tego dnia na ławce Moskalewicza i Kamila Kosowskiego. Wisła w pierwszej połowie grała po prostu źle, co więcej w 12 minucie prowadzenie dla Legii zdobył Brazylijczyk Guliano. W przerwie Lenczyk naprawił swój błąd i wprowadził na plac gry zarówno „Kosę” jak i „Ola”. Obydwaj Panowie nieco „podkręcili” tempo i Wisła zaczęła grać zdecydowanie lepiej. Jednak pierwszego gola dla krakowskiego zespołu zdobył Kazimierz Moskal. Przebiegł on kilkadziesiąt metrów z piłką i huknął sprzed pola karnego w samo okienko bramki Robakiewicza. Była 53 minuta, a kibice odetchnęli z ulgą. Pięć minut później znowu na solowy przebój zdecydował się Moskal. Zacentrował z prawej strony, a piłkę do siatki wbił wślizgiem Kulawik. Ulgę zastąpiła radość, a Wisła na dodatek nie zamierzała poprzestać na tych bramkach. Decydującego o awansie gola zdobył w 72 minucie Tomasz Frankowski. Moskalewicz wstrzelił piłkę w pole karne, a „Franek” popisał się efektownym wolejem. Wisła wygrała 3-1.
Pierwszy dzień wiosny Anno Domini 2001 stanowczo nie był dla piłkarzy Białej Gwiazdy Dniem Wagarowicza. Wisła na swoim stadionie rozgrywała wtedy pierwszy mecz półfinałowy Pucharu Ligi. Przeciwnikiem trójkolorowych futbolistów była Amica Wronki. Wisła szybko „załatwiła sprawę” bo już do przerwy prowadziła 2-0. Obydwa gole padły z rzutów karnych, a ich autorem był Maciej Żurawski. Pierwszy gol to 14 minuta i pewnie wykonana „jedenastka” po faulu na Moskalewiczu, drugi to 44 minuta i karny po faulu na Kosowskim. Rewanżowy mecz rozegrany we Wronkach 4 kwietnia Wisła przegrała, na szczęście tylko 0-1 co pozwoliło ostatecznie awansować do finału. Porażka ta jednak kosztowała Oresta Lenczyka posadę…
Do finałowych bojów piłkarze z Reymonta przystępowali już z Adamem Nawałką na ławce. W sobotę 26 maja doszło do pierwszego pojedynku, który został rozegrany w Lubinie. Aktualny szkoleniowiec reprezentacji Polski postanowił zaryzykować i dać szansę gry piłkarzom, którzy nie zawsze mieli szansę gry w pierwszym składzie. Jednym z takich zawodników był chociażby Łukasz Sosin, który w fenomenalny sposób odpłacił się za zaufanie. W 32 minucie Ryszard Czerwiec dogrywa piłkę do właśnie Sosina, a ten trafia do bramki strzeżonej przez Roberta Mioduszewskiego. Minutę później Sosin „zakręcił” Dariuszem Żurawiem, podał do Moskalewicza, a ten dopełnił formalności trafiając „do pustaka”. W 73 minucie gospodarzy dobił pięknym strzałem z woleja Ryszard Czerwiec, a asystę przy tym golu zaliczył wprowadzony na plac gry w drugiej połowie Tomasz Frankowski.
Rewanż w Krakowie był tylko formalnością jednak wygrało go… Zagłębie. Goście prowadzili 1-0 do przerwy po golu Osipowicza, w 47 minucie wyrównał Frankowski, a na 2-1 dla Lubinian trafił w 53 minucie Jarosław Krzyżanowski. Po meczu pod Wawelem odbyła się feta z okazji zdobycia Pucharu Ligi. Za niecały tydzień Wisła zdobyła kolejne mistrzostwo.