„To szkoła życia. A życie to sztuka walki.”

Źródło: TS Wisła
Data publikacji: 21 października 2015

Wywiad z Robertem Zaczkiewiczem-trenerem i koordynatorem sekcji judo TS Wisła.

 

Kiedy wchodzi się do korytarza sekcji judo wisi tam plakat „Judo szkoła życia-życie sztuka walki”. Jak trener rozwinie to hasło?

Codziennie gdziekolwiek jesteśmy staramy się walczyć. Za każdym razem mamy egzamin. Sprawdziany w szkołach, matura, potem egzaminy na studiach. Za każdym  razem walczymy o lepszy wynik. Tak samo jest w judo. Stajemy naprzeciw przeciwnika i walczymy, żeby być lepszym, mocniejszym. Walczymy na różnych etapach, by na końcu dojść do walki na olimpiadzie. W życiu celem jest dobra praca i można to porównać.

Judo to sport, który chyba bardzo rozwija człowieka…

Tak. Mamy dużo ćwiczeń ogólnorozwojowych, oprócz tego uczymy się bezpiecznych upadków. Kiedy dziecko upada, uczy się jak to zrobić bezpiecznie. Potem na ulicy nie złamie sobie ręki w trzech miejscach, nie uszkodzi się trwale. Poobija się i to wszystko.

Można to też ugryźć z psychologicznej strony. Nauka upadków i podnoszenia się po nich. Chyba po to żyjemy…

Tak. Judo uczy tego od pierwszego treningu.

Jak bardzo trzeba być wytrwałym aby zdobyć ten złoty medal Igrzysk Olimpijskich?

Bardzo. Zdarzają się kontuzje, spotykamy przeciwników, z którymi ciężko jest wygrać. Trzeba bardzo ciężko pracować, aby z nim wygrać. Zawodnicy trafiają na zawodach na rywala, z którymi nie są w stanie wygrać, rzuca ich na ippon po dziesięciu sekundach. Zawodnik potem wraca do klubu, trenuje i na następnych zawodach walka już trwa minutę i mimo porażki jest podbudowany  bo wytrwał całą walkę. I po pół roku udaje nam się już z nim wygrać. Bardzo często się tak zdarza, że po porażkach zawodnicy trenują jeszcze mocniej.

Jakie cele stawia sobie sekcja judo? Jak wygląda sytuacja sekcji? Przeciętny kibic Wisły nie wie o judo za wiele, ta dyscyplina nie jest za bardzo rozreklamowana.

Nie jest. Mamy jednak na przykład piątego zawodnika Europy w swoich szeregach, medalistów mistrzostw Polski. Mamy Paulinę Szlachtę, która walczyła na Mistrzostwach Europy. Przegrała tam swoją walkę, ale na następnych mistrzostwach jej celem będzie medal. Mamy dużo zawodników, którzy dobrze się zapowiadają, mają medale z kraju, na arenie międzynarodowej dopiero raczkują, ale ich celem jest zaprezentowanie się na arenie europejskiej i potem światowej, by na końcu osiągnąć dobry wynik.

Jak wygląda sytuacja finansowa sekcji? Z czego się utrzymujecie? Macie sponsorów?

Utrzymujemy się ze składek. Jeździmy za te pieniądze na zawody. Mamy sporo dzieci bo około 150. Nie mamy jednak żadnego seniora, jednego juniora starszego i sześciu młodszych.

Wspomniał trener o tym, że celem jest wychowanie olimpijczyka. Czy są w sekcji osoby, które rokują nadzieję na to i jakie warunki muszą spełnić, by osiągnąć swój cel?

Są zawodnicy, których widziałbym na olimpiadzie w Tokio. Jest ich dwóch, trzech. Musimy z nimi jeździć zagranicę na zawody. Tutaj w kraju nie mają sobie równych. Zagranicą oni zderzają się z rzeczywistością. Nasze judo opiera się na sile, europejskie na technice, ruchu, dużej ilości rzutów.  Rosjanie na przykład mają naturalną siłę. To kwestia wychowania: oni chodzą po drzewach, u nas siedzi się przed komputerem. My na przykład uczymy się wspinania po linie, oni mają to we krwi.

Judo jest w takim razie odzwierciedleniem naturalnych predyspozycji?

W judo trzeba być silnym, mieć dobrą koordynację, wytrzymałość. Walka seniorów trwa 5 minut i trzeba ją wytrzymać. Oprócz tego podstawą jest technika. Nie wygramy walki stosując jedną technikę, bo przeciwnik przecież na nas patrzy. W gyoko mamy 64 techniki, a ich wariacji cała masa.

Czyli jest to sport kreatywny?

Tak. Trzeba być kreatywnym i trzeba myśleć.

Pochodzi Pan z Tarnowa. Jak trafił Pan do Wisły?

Trafiłem tu w 1996 roku, kiedy przyjechałem na studia na AWF-ie. Od tego czasu jestem związany z Wisłą. Najpierw jako trener, potem jako zawodnik.

Jakie są Pańskie wspomnienia z tego okresu? To prawie dwadzieścia lat.

Bardzo dobre. Dobrze wspominam trenerów Marka Tabaszewskiego czy Krzysztofa Wojdana mimo pewnych zawirowań w sekcji. Spędziłem tu najlepsze lata, mimo, że w Tarnowie u trenera Krzysztofa Sieniawskiego tak naprawdę nauczyłem się judo. Teraz staram się przekazywać tą wiedzę. Prowadzę grupę naborową i juniorów młodszych.

Startuje trener w kategorii Masters. Na wstępie gratuluje kolejnego już złotego medalu. Chce się jeszcze trenerowi jeździć na takie zawody?

Chce mi się. Dużo osób jeździ na te zawody. To nie jest tak, że z judo się kończy. My ćpamy sport całe życie (śmiech). Jak ktoś w to już wsiąknie, to nie wychodzi z tego.

Jakie ma trener inspiracje w swojej pracy?

Paweł Nastula na pewno, Waldemar Legień, Beata Maksymow, która była mistrzynią świata, Rafał Kubacki, Janusz Pawłowski medalista Igrzysk Olimpijskich mój były trener z kadry. Moim celem jest wychowanie kogoś takiego jak na przykład Paweł.

Ostatnie słowo należy do Pana.

Zapraszam wszystkich 28 listopada na Drużynowe Mistrzostwa Polski Młodzików, w których będą rywalizować województwa. O 17 rozpoczną się finały, eliminacje do południa. Warto przyjść, zobaczyć co to jest judo.