Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Dzisiaj mija siedemdziesiąt dziewięć lat od urodzin Jerzego Niewodowskiego- koszykarza juniorskich drużyn Towarzystwa Sportowego Wisła w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Pan Jerzy w seniorskiej koszykówce niestety nie miał okazji zaistnieć, niemniej jednak warto pochylić się nad jego bratem Ryszardem, postacią wielce nietuzinkową.
„Gracz stanowiący wzór pracowitości, uporu w dążeniu do doskonalenia swoich umiejętności, perfekcji w wykonywaniu boiskowej pracy. Poświęcał koszykówce każdą wolną chwilę. Istny tytan treningowej harówki.”-tak podsumowano osobę Ryszarda Niewodowskiego w książce „75 lat krakowskiej koszykówki”.
Ryszard Niewodowski urodził się 8 lutego 1939 roku w Czechowicach. Zawodnikiem krakowskiej Wisły został w 1952 roku, a w 1954 zadebiutował w zespole Wawelskich Smoków. Miał wówczas… piętnaście lat i był uczniem podstawówki. Szansę gry w pierwszym składzie Wisły uzyskał od Jerzego Groyekciego- młodego, wówczas trzydziestotrzyletniego szkoleniowca pochodzącego z Warszawy. W tym samym roku zdobył z Wisłą mistrzostwo Polski, pierwsze w historii wiślackiej koszykówki. Po tytuł sięgał zresztą jeszcze dwukrotnie (w 1962 i 1964). Do tych sukcesów dołożył pięć srebrnych medali (1956, 1959, 1965, 1966, 1967), czterokrotnie kończył sezon z krakowskim zespołem na trzecim miejscu (1957, 1958, 1961, 1963). Zaczynał jako piętnastolatek, któremu koledzy nadali pseudonim „Smoczek”. Wtedy raczej tyczyło się to jego młodego wieku i metaforycznego smoczka w ustach, jednak po zakończeniu kariery mało kto przypominał mu taką jego genezę. Wtedy był już „Wawelskim Smokiem” pełną gębą, współtwórcą sukcesów pierwszej złotej generacji trójkolorowego basketu.
Był członkiem zespołu, który zdominował na kilka lat polską koszykówkę. Mimo młodego wieku otarł się o kadrę olimpijską, która miała wyruszyć na rzymskie igrzyska w 1960 roku. Jednak nie pasował do koncepcji ówczesnemu selekcjonerowi polskiej reprezentacji. Mimo braku udziału na olimpiadzie, aż 37 razy zagrał w koszykarskiej drużynie narodowej. Jako reprezentant naszego kraju wystąpił na mistrzostwach Europy w koszykówce, które odbyły się w 1961 roku w Jugosławii.
Jego umiejętności zapadły w pamięć wybitnemu szkoleniowcowi jakim był Arnold Auerbach. Trener ten był dziewięciokrotnym mistrzem NBA , a jego rekord pobił dopiero Phil Jackson-szkoleniowiec „złotej drużyny” Chicago Bulls, który ostatecznie jedenaście razy sięgał po mistrzostwo NBA. Jak Auerbach poznał Niewodowskiego? Po prostu zobaczył go na hali Wisły…
9 maja 1964 roku doszło w Krakowie do meczu między Białą Gwiazdą a zespołem All Stars NBA. Było to spotkanie stricte pokazowe, ale kibice, którzy w czasach głębokiego komunizmu nie mieli de facto kontaktu z tym, co dzieje się za „żelazną kurtyną” przybyli tłumnie na halę, aby ujrzeć koszykarzy zza Oceanu. Ogromne wrażenie zawodnicy z USA wywarli również na naszych sportowcach. Dla Niewodowskiego i jego kolegów, było to spotkanie innego wymiaru. Nie zmienia to jednak faktu, że Wisła zagrała bardzo dobry mecz, pomimo porażki 70-117. To właśnie w tamtym pojedynku w oko Auerbacha wpadł Pan Ryszard. Zagrał wtedy bez kompleksów, a jego technikę amerykański trener ocenił jako dorównującą zawodnikom z NBA.
Rok później Niewodowski wraz z drużyną również pokazał się przed zespołami z zagranicy. 16 października 1965 w ramach Festiwalu FIBA ograli Reprezentację Europy 78:70, by dzień później pokonać Real Madryt 85:70.
Nasz bohater zakończył karierę w 1967 roku. Nie zerwał jednak z koszykówką. Grał cały czas w drużynie old-boyów, a pracę jako drukarz łączył ze zbieraniem wszelakich materiałów o koszykarskiej Wiśle. Koledzy po latach nie wołali już na niego Smoczek. Został „Kronikarzem”…