Start strzelców w czeskim Semily
W czeskim Semily na zawodach międzynarodowych rywalizowali zawodnicy sekcji strzeleckiej. W konkurencji...
Zapraszamy na kolejny odcinek naszego cyklu.
Sezon 1966/1967 był sezonem doprawdy dziwnym. Biała Gwiazda po rocznej banicji wróciła do ekstraklasy. Runda jesienna była dla Wiślaków niezbyt udana, tym niemniej końcówka sezonu wlała w serce kibiców sporo optymizmu.
W sobotę 10 czerwca 1967 roku Wisła doprowadziła do spadku zespół z drugiej strony Błoń. To wtedy właśnie Biała Gwiazda wygrała derby w przedostatniej kolejce sezonu.
W Krakowie tamtego dnia było bardzo deszczowo, warunki atmosferyczne nie sprzyjały do gry w piłkę cytując pewnego ligowego klasyka, jednak piłkarze z Białą Gwiazdą na piersi rozegrali bardzo dobry mecz. Przez całe spotkanie nasz zespół był stroną przeważającą, prezentując dobry techniczny futbol. Podopieczni pochodzącego ze Lwowa Czesława Skoraczyńskiego pokonali sąsiadkę aż 3-0. Pierwszego gola w tym meczu zdobył w 23 minucie Józef Gach. Jeszcze przed przerwą do siatki rywali trafił Andrzej Sykta, dokładając do tego trafienia bramkę z 71 minuty. Tym zwycięstwem futboliści z Reymonta zrehabilitowali się za niezbyt udany sezon ligowy, a zawodnicy w pasiastych koszulkach musieli przełknąć gorycz porażki i „przywitać się” ze spadkiem.
Rok 1967 był jednak rokiem szczególnym także z powodu innego wydarzenia. Wisła po raz drugi swojej historii zdobyła Puchar Polski. Droga do finału rozgrywanego 9 lipca 1967 na kieleckim stadionie Błękitnych wiodła przez mecze ze Stalą Mielec (2-0 w Mielcu po golach Studnickiego i Skupnika), Legią Warszawa (3-1 w Krakowie; trafienia Sykty, Studnickiego i Lendziona) oraz GKS-em Katowice ( 1-0 w krakowskim meczu po bramce Lendziona). Ciekawostką niech będzie fakt, że Wisłę przez niemal cały sezon prowadził Czesław Skoraczyński. Niemal, bo w finale Pucharu Polski trenerem Białej Gwiazdy był już Mieczysław Gracz. Popularny „Messu” pokazał, że nie był to zły wybór.
Mecz w Kielcach nie należał do najłatwiejszych dla naszego zespołu. Rozstrzygnięcie spotkania nastąpiło dopiero w drugiej połowie dogrywki. Pierwszego gola zdobył w 107 minucie Andrzej Sykta, a w 111 do siatki trafił Hubert Skupnik. Wisła po raz drugi wygrała „turniej tysiąca drużyn” jak kiedyś potocznie określano Puchar Polski. Na kolejny pucharowy triumf trzeba było czekać do 2002 roku.
Na kolejny odcinek zapraszamy za tydzień.